6 września odbyły się w Markowej dwa wydarzenia istotne dla misji naszego Muzeum. Najpierw, w godzinach południowych, w Zagrodzie – Muzeum Wsi Markowa miała miejsce uroczystość uhonorowania Abrahama Segala (pośmiertnie) odznaką „Zasłużony dla Województwa Podkarpackiego”. Później zaś, w godzinach popołudniowych, w pobliżu Sadu Pamięci, stanowiącego część Muzeum Polaków Ratujących Żydów, dokonano wręczenia medali Sprawiedliwy wśród Narodów Świata rodzinom kilku osób z Podkarpacia.
Pierwsza uroczystość odbyła się w pobliżu Chałupy Szylarów, czyli domu w którym w czasie okupacji znalazła schronienie żydowska rodzina Benzemów/ Weltzów.
Odznaka „Zasłużony dla Województwa Podkarpackiego” została przyznana pośmiertnie Abrahamowi Segalowi, uchwałą Sejmiku Województwa Podkarpackiego, w uznaniu jego szczególnych zasług „w upowszechnianiu wiedzy o bohaterskiej postawie wielu mieszkańców Markowej i całego Podkarpacia w ratowaniu Żydów” podczas niemieckiej okupacji. Odebrały ją dzieci i wnuki Abrakama Segala: Pani Pninit Naveh – córka, Panowie Shai Segal i Rami Gal – synowie, Pani Tamar Naveh – wnuczka oraz Panowie Nadav Naveh i David Segal – wnukowie Abrahama Segala.
W laudacji na cześć Odznaczonego Władysław Ortyl, Marszałek Województwa Podkarpackiego, powiedział m. in.:
Zawsze ze czcią wspominam postać Abrahama Izaaka Segala, którego miałem zaszczyt osobiście poznać. W naszych rozmowach znajdowaliśmy wspólny język. Taki język, który potrafił wyrazić zarówno ogrom tragedii Zagłady Żydów, jak i traumę okupacji Polaków.
Abraham Segal rozumiał, że Polacy też byli, według prawa okupacyjnego, skazani na status pod-ludzi. Ja rozumiałem, że według tego samego nazistowskiego prawa Żydzi mieli wprost zniknąć z powierzchni ziemi. Obaj rozumieliśmy, że w tym nieludzkim systemie, jaki zgotowała obu naszym narodom III Rzesza, ludzkie odruchy nabierały wyjątkowo wysokiej ceny, niekiedy ceny życia. […]
Znajdujemy się teraz w Zagrodzie-Muzeum Wsi Markowa, tuż przy domu, w którym w latach niemieckiej okupacji mieszkała rodzina Doroty i Antoniego Szylarów, a w latach 1942-1944 także rodzina Benzemów/ Weltzów. Ten polski, chłopski, dom stał się na dwa lata w pewnym sensie domem polsko-żydowskim, chociaż z konieczności działo się to w warunkach okupacyjnych, a więc z zachowaniem zasad konspiracji. To oczywiście nie znaczy, że nikt z sąsiadów nie wiedział o żydowskiej rodzinie ukrywanej w domu Szylarów. Sąsiedzi wiedzieli, bo nie dało się inaczej, chociaż zachowywali stosowną do sytuacji dyskrecję. Podobnie jak wiedzieli o innych markowskich rodzinach, gdzie ukrywano żydowskie rodziny. A jednak tylko w jednym przypadku – rodziny Ulmów – zdarzył się donos, prawdopodobnie dokonany przez granatowego policjanta, wskutek którego i polscy gospodarze, i ich żydowscy goście zostali rozstrzelani na miejscu, nie wyłączając dzieci.
Czy to nam coś mówi o Markowej i w ogóle o Polsce tamtej dramatycznej doby? Abraham Segal uważał, że owszem, to dowodzi heroizmu tych, którzy bezpośrednio pomagali i współczucia tych, którzy zachowali do końca dyskrecję. I że te fakty i te oceny trzeba uwzględnić, gdy rysuje się obraz losu Żydów na okupowanych ziemiach polskich. Wiemy, że takie stanowisko nie było powszechnie podzielane w Izraelu i w diasporze. Tym bardziej jesteśmy wdzięczni naszemu Przyjacielowi z Hajfy.
Mateusz Szpytma, historyk, Markowianin, inicjator budowy naszego Muzeum, a obecnie wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, zacytował w swoim wystąpieniu listy, jakie w 1950 r. wymielili pomiędzy sobą Abraham Segal, wtedy już mieszkający w Izraelu i Helena Cwynarowa – jego przybrana matka, w czasach gdy ukrywał się w Markowej. Abraham Segal napisał: Szanowna Rodzina Cwynarowie! Zapewno pamiętujecie zniknięcie waszego pastucha w sierpniu 1944, sądzę żeście się domyśleli, że ten Romek Kaliszewski jest Izraelitą? (…) Znajduję się teraz w ojczyźnie odnowionej – Izraelu, gdzie jestem swobodnym obywatelem, żyję we wsi kolektywnej i powodzi mi się dobrze. Na zawsze pamiętam Was i […] Wam zawdzięczam moje życie. Chrześcijańskie święta mi zawsze przypominają Was i Polskę [pisownia oryginału]. Helena Cwynarowa odpisała: Romku! Nie pogniewasz się chyba że cię Romkiem nazywam ale tak my się przyzwyczaili do tego imienia że dla nas już Romkiem zostaniesz. Że byłeś izraelitą domyślaliśmy się ku końcowi twego pobytu u nas a twoja ucieczka potwierdziła nasze domysły. […] U nas też organizują kolektywne gospodarstwa ale na razie jeszcze nie dużo. Ludzie ustosunkowują się niechętnie jak do każdej nowości. Napisz nam na jakich zasadach jest u was kolektywizacja. Proszę cię także opisz nam swoje życie bo pomimo młodego wieku przeszedłeś bardzo dużo zanim dostałeś się do Ojczyzny. […] Pozdrawiamy Cię serdecznie i życzymy jak najszczęśliwszego życia w nowej Ojczyźnie [pisownia oryginału].
Odbierając odznaczenia w imieniu ich ojca i dziadka, przedstawiciele rodziny Abrahama Segala mówili o jego wizji zarówno historii stosunków polsko-żydowskich w czasach okupacji niemieckiej, jak i o jego wizji przyszłości.
Chai Segal, najstarszy syn Abrahama, przypomniał osoby, z którymi jego ojciec spotykał się Polsce już w latach 90-tych i później: Władysława Ortyla, Mateusza Szpytmę, abpa Józefa Michalika, i z którymi dobrze się rozumiał. Zaś wspominając tych, którzy pomogli jego ojcu przetrwać lata okupacji niemieckiej – Annę i Antoniego Szylarów oraz Helenę i Jana Cwynarów, nazwał ich Sprawiedliwymi. Mówiąc o obecnej wizycie rodziny w Polsce, stwierdził, że wszystkich Segalów, potomków Abrahama, jest znacznie więcej. Nie byłoby to możliwe bez ocalenia Abrahama z Zagłady.
Z koeli Nadav Naveh, wnuk Abrahama, mówił o ukrywaniu się jego dziadka jako o doświadczeniu traumatycznym, chociaż zakończonym szczęśliwie. Osobisty los Abrahama Segala był częścią tragedii Żydów tamtego czasu. Wnuk Abrahama Segala podkreślił jednak, że jego dziadek chciał, żeby nowe generacje Polaków i Żydów miały wspólną przyjazną przyszłość i dlatego cieszył się ze spotkań młodych Polaków i młodych Żydów.
Tamar Naveh, wnuczka Abrahama Segala, wskazując, że jej dziadek był orędownikiem utworzenia Muzeum Ulmów, powiedziała, że jest to Muzeum, które przypomina o tragicznej historii, ale także głosi optymistyczne przesłanie, że każdy człowiek jest osobą. Na koniec Pani Tamar, która przemawiała w mundurze armii izraelskiej, powiedziała: -Dziadek nauczył mnie prawidłowo wymawiać to zdanie: Dzień Dobry, ja jestem wnuczką Romka, pozdrawiam po hebrajsku, szalom!. Te słowa publiczność nagrodziła szczególnie gorącymi brawami.
Dodajmy, że podczas uroczystości zaanonsowano powstanie nowej instytucji kultury. Marszałek Ortyl ogłosił w swoim wystąpieniu, inaugurację „Szlaku kultury pamięci im. Abrahama Isaaka Segala”. Marszałek powiedział, że powstaje ono pod auspicjami i przy wsparciu finansowym Samorządu Województwa Podkarpackiego, a jego inicjatorami są: Muzeum Polaków Ratujących Żydów oraz Muzeum Wsi Markowa, przy współpracy dra Mateusza Szpytmy.
Podczas uroczystości wręczenia medali Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, dyrektor naszego Muzeum, Waldemar Rataj, wskazując na miejsce spotkania – Sad Pamięci Muzeum Polaków Ratujących Żydów – przywołał Ogród Pamięci Yad Vashem. Oba te miejsca, powiedział, łączy nadzieja. Tu i tam przypominamy sobie bowiem o ludziach, których heroiczny czyn przełamywał strach i – właśnie dlatego – dawał nadzieję. Zaś ten heroiczny czyn nie byłby możliwy bez silnego fundamentu etycznego, który ukształtował się w określonym otoczeniu kulturowym.
Ambasador Izraela w Polsce, Yakov Livne, przypomniał, jak definiował Izrael były prezydent Szimon Peres. –Izrael to małe terytorium, ale długa historia-. A historia – kontynuował Yakov Livne – to pamięć rzeczy dobrych, ale i rzeczy złych. Narracja Muzeum Ulmów jest też połączeniem pamięci złych i dobrych rzeczy w historii. –Ten rozdział historii, który mówi o Sprawiedliwych, jest bardzo trudny, ponieważ trudno jest zrozumieć ten splot dobra i zła, który się wtedy dokonywał. Ratujący, dziś honorowani, to byli prości ludzie. Ale ci ludzie potrafili oddzielić dobro od zła. My w Izraelu pytamy dzieci w szkołach: Co Ty byś zrobił w takiej sytuacji, w jakiej znaleźli się Ulmowie? Kiedy zadajemy to pytanie sami sobie, to naprawdę nie wiemy, jakiej odpowiedzi udzielić. I wtedy dopiero wyraźnie widzimy, jakimi bohaterami byli Sprawiedliwi. To oni, w straszliwych ciemnościach II wojny światowej, pokazali drogę dla lepszej wspólnej relacji Polaków i Żydów-. Ambasador zakończył optymistycznym akcentem. -Po sześciu miesiącach mojej misji w Polsce myślę, że będą możliwe lepsze relacje między Polską a Izraelem, a także między Polakami a Izraelczykami-.
Medalami Sprawiedliwy wśród Narodów Świata zostali odznaczeni – wszyscy pośmiertnie – Jadwiga Laska, Aniela i Stanisław Kasieczkowie, Tomasz Krupa, Maria i Szymon Fołtowie oraz ich dzieci: Aleksandra, Bronisława, Władysław i Antoni.
Przypomniano wczoraj motto medalu: „Kto ratuje jedno życie, ten jakby uratował cały świat.” I to była myśl przewodnia opowiedzianych historii odznaczonych. Medale w ich imieniu odebrali ich bliscy.
Na koniec odbył się półgodzinny koncert zespołu muzyki dawnej „Kapela Jazdowska”. Informując o nim w swoim powitalnym przemówieniu, dyrektor Rataj nazwał go podarunkiem od Muzeum Ulmów.
Istotnie, utwory m. in. Justyny Rekść-Raubo, Jana Sebastiana Bacha, Marina Maraisa, Fryderyka Chopina, czy Joshimy Feldszuh, w perfekcyjnym wykonaniu zespołu w składzie: Maria Klich – sopran, lira korbowa, Agata Sanchez-Martos – viola da gamba, Adela Czaplewska – viola da gamba, Mateusz Kowalski – tenor, viola da gamba, Justyna Rekść-Raubo – wiolonczela, viola da gamba (sopranowa i basowa), były ucztą dla ucha. I nie tylko dla ucha.
Mottem koncertu – wiele mówiącym w kontekście tej uroczystości – były słowa Cypriana Kamila Norwida:
Tam idź, gdzie słyszysz śpiew.
Tam ludzie serca mają.
Źli ludzie wierzaj mi
– nigdy nie śpiewają.