Personalia ratujących: Katarzyna Gwizdak, Stanisław Gwizdak; Tadeusz Gwizdak
Miejsce działania: Łańcut, województwo podkarpackie (dawne województwo lwowskie)
Podczas okupacji niemieckiej Stanisław i Katarzyna Gwizdakowie mieszkali w Łańcucie, w domu usytuowanym pomiędzy placem Sobieskiego a ulicą Zamkową. Wychowywali siedmioro dzieci. Najstarszą córkę Józefę (29 XI 1920 – 7 X 2001) po łapance w Rzeszowie w 1941 r. wywieziono na roboty do Niemiec, a kolejna córka Zofia (3 V 1923 – 24 XI 2009) została w grudniu 1942 r. zabrana na roboty do Austrii. Z rodzicami pozostało pięcioro dzieci: Mieczysław (9 VIII 1924 – 26 IV 1997), Tadeusz (3 III 1928 – 1 IX 1997), Władysława (ur. 15 II 1931), Józef (ur. 17 II 1933) i Kazimierz (ur. 14 V 1938). Licznej rodzinie utrzymanie dawała piekarnia prowadzona przez Stanisława Gwizdaka w miejscu zamieszkania.
Późną jesienią 1942 r. do Gwizdaków przyszli w nocy żydowscy uciekinierzy z transportu do Bełżca: Szmuel (Szymon) Zak oraz Naftali Berliner. Szymek był szczotkarzem, pochodził z Kalisza i znał Stanisława z czasów przedwojennych. Przed przybyciem do Gwizdaków Żydzi przebywali w getcie w Rzeszowie i zaryzykowali ucieczkę z transportu kolejowego. Stanisław ukrył ich w schowku urządzonym pod schodami. W końcu 1942 i wczesną wiosną 1943 r. Tadeusz Gwizdak przyprowadził z rzeszowskiego getta kolejnych młodych Żydów: Stanisława Lordenbauma i Juliusza Goldfarba (Juliusz Goldfarb spisał wspomnienia The diary of Julius Goldfarb the desperate times 1939-1944 translated by Maryann McLoughlin, Ph.D. A project of the Richard Stockton College of New Jersey Holocaust Resource Center and Graphics Production). Do Łańcuta dotarli pod osłoną nocy, idąc pustymi polami ciągnącymi się pomiędzy drogą główną a torami kolejowymi. Po przyjęciu trzeciego Żyda wykopano pod budynkiem ziemiankę, do której wchodziło się przez otwór zamaskowany drewnem i rupieciami obok pieca piekarskiego. W nocy Żydzi mogli wychodzić na zewnątrz budynku od strony ulicy Zamkowej, w dzień pozostawali w ukryciu. W listopadzie 1943 r. przeniesiono Gwizdaków do kamienicy przy Rynku, w której mieścił się sklep żelazny. W nowym miejscu pierwszą czynnością było wykopanie pod budynkiem ziemianki dla ukrywających się lokatorów. Po zapadnięciu zmroku do nowego mieszkania przewożono Żydów na wózkach, w workach po mące, pośród innych sprzętów domowych. Kryjówka była niebezpieczna i przechowywani Żydzi nie mieli już możliwości wychodzenia na zewnątrz, jedynie nocami spacerowali po mieszkaniu. W lutym 1944 r. do Gwizdaków dotarli kolejni uciekinierzy z rzeszowskiego getta: Jecheskiel Klajnmint oraz jego szwagier Eliasz Fisz. Od ich przybycia zaczęły się rewizje przeprowadzane przez niemiecką policję (nawet z użyciem z psów tropiących). Gwizdakowie musieli tłumaczyć się, dlaczego Katarzyna gotuje tak dużo jedzenia. Stanisławowi zaś groziło aresztowanie, ponieważ wypiekając dodatkowy chleb dla ukrywanych Żydów, zużywał więcej mąki niż wynikało z rozliczenia kartek na pieczywo. Z tego powodu od wiosny 1944 r. do końca wojny musiał ukrywać się na wsi u rodziny swojej żony. Przesłuchiwany i bity na gestapo był też Tadeusz. Uratował go granatowy policjant, który pod nieobecność Niemca otworzył tylne drzwi komendy i kazał mu uciekać. Było to już pod koniec wojny. Bogusław Gwizdak, syn Tadeusza, pisał w 2010 r. :
Po drugiej lub trzeciej rewizji w domu zjawił się Niemiec z nakazem wywózki całej rodziny do obozu, prawdopodobnie do Auschwitz. Babcia wszystkimi posiadanymi w domu oszczędnościami przekupiła go i ten wykreślił rodzinę z wykazu. Babcia wielokrotnie opowiadała, że rodzina przeżyła wojnę tylko dzięki pomocy Pana Boga, do którego zawsze gorąco się modliła.
Wszyscy Żydzi, którym Gwizdakowie udzielili schronienia, przeżyli. Po wojnie wyjechali do USA, Argentyny i Izraela.
Katarzyna i Stanisław Gwizdakowie oraz ich syn Tadeusz na wniosek Jecheskiela Klajnminta zostali 28 stycznia 1980 r. odznaczeni medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.
Zobacz też: